środa, 28 marca 2012

Zrobiłam sobie blendy, czyli to czego używam oprócz aparatu.



Oczywiście nie są to blendy ;). 
Kupiłam w Lidlu (to nie jest reklama, było mi po prostu po drodze) zestaw podobrazi czyli kanw różnych wielkości. Były w komplecie. Na samym wierzchu widać kanwę nieprzerobioną przeze mnie. Też służy jako biały odbłyśnik, choć muszę stwierdzić, że na razie na zdjęciach widzę małą różnicę, gdy jej użyję. Chyba jeszcze muszę się sporo nauczyć ;).
Jedno podobrazie zawinęłam w folię aluminiową (to drugie od góry). Jest przydatne. Niewielkie, ale poręczne. Jedyna wada, to to, że folia po jakimś czasie się niszczy. Trzeba jej jednak przyznać, że sporo wytrzymuje i łatwo można ją wymienić. Łatwo tym podobraziem machać ustawiając je. 
Dwa ostatnie zawinęłam w kawałki koca ratunkowego kupionego w aptece - folii NRC. Na jakość tej folii powinno się spuścić zasłonę milczenia. Jest delikatna i darła mi się w rękach. Zupełnie nie wiem, jak miałabym zawijać w nią poszkodowanego w wypadku, ale do mojego zastosowania się sprawdziła. Jej plusem było to, że z jednej strony jest srebrna, z drugiej złota. Ma spory rozmiar. Wystarczyła na zawinięcie dwóch kanw - mam nadzieję, że trochę mimo wszystko wytrzyma. Przypięłam ją pinezkami, już sama robota włożona we wbicie ich powinna mi być wynagrodzona. :D
Testuję te "blendy" robiąc zdjęcia. I na razie wiem niewiele. :(

Czasami potrzebne są mi zbliżenia. "Normalny" obiektyw nie łapie ostrości. Wtedy używam pierścieni makro. W stosunku do ceny obiektywu makro były całkiem tanie. Jedyna trudność, to to, że muszę ręcznie ustawiać ostrość. Najczęściej używam tego, co na zdjęciu stoi oddzielnie. Inne za bardzo mi zbliżają. Za małe fragmenty wychodzą ostre. 


Całe szczęście, że mauż się zna trochę na fotografowaniu i sprzęcie. Bez niego bym była, jak dziecko we mgle. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz