czwartek, 31 maja 2012

Idziemy na wycieczkę - zadanie majowe

Majowe zadanie Atrii jest z jednej strony łatwe, z drugiej trochę perfidne. Ma to być zdjęcie potrawy wykonane w plenerze. Czyli trzeba wyjść na zewnątrz. Mieć pomysł, poradzić sobie ze światłem i (to chyba najtrudniejsze) z pewną obawą, jak ludzie zareagują. Niby mam łatwiej. Trawnik przed domem jest mój, mogę pstryknąć i będzie ok. Jednak wyzwanie, to wyzwanie. Postanowiłam się przełamać i naprawdę wyjść w przestrzeń publiczną.

Po pierwsze pomysł.

Zdjęcie potrawy. Jak już będę je robić, to chcę je wykorzystać na tarzynkowie. To trochę ułatwia, bo zawęża zbiór tematów. Pisząc post o jedzeniu staram się włączyć jakąś historię, czasem historyjkę. Zdrowe batoniki miały być też do zabrania na drogę. Do pracy, na piknik. Droga, to środek lokomocji, ruch. Lubię maleńką stację w mojej miejscowości. Bywam na niej często, bo korzystam z pociągu, by dostać się do centrum. Batoniki i wjeżdżający pociąg. I może kubek z kawą. Takie śniadanie na wynos. Pomysł już miałam.


Po drugie realizacja.

Namówiłam męża, żeby mi towarzyszył. Zawsze to raźniej, a poza tym plecak z aparatem i statyw lekkie nie są. Udało się, miałam asystenta. Przygotowałam kubek i torebkę z batonikami.  Dzieci upchnęłam, żeby ich nie brać ze sobą. Spędziliśmy całkiem miło czas. Wieczorne światło nie sprawiało problemów (to złote godziny dla fotografii). Wprawdzie śniadanie, ale kto to ma wiedzieć, że robione wieczorem ;)

Ruch pociągu. Teoretycznie wiedziałam, że daje się go uchwycić na zdjęciu, gdy czas jest długi. Małe ISO, duża wartość przysłony, długi czas. Mój ulubiony tryb fotografowania, to preselekcja przysłony. Nie przekonałam się jeszcze do manuala. Tak naprawdę należało tu wybrać preselekcję czasu. Głupi ma szczęście i się udało. No cóż, człowiek uczy się na błędach :).
Lokalne pociągi są różne. Zielono białe, niebiesko beżowe i czerwone. Zależało mi najbardziej na tym ostatnim - pasował mi do kompozycji. Pstrykaliśmy jednak każdy. Wprawdzie tego nie sprawdziliśmy, ale akurat w dość krótkich odstępach czasu przejechały cztery. Dwa w jedną stronę, dwa w drugą.

przysłona f/22 czas 1/3 s
przysłona f/22 czas 1/13s
przysłona f/6.3 czas 1/30s


To ujęcie z grubsza zaplanowałam wcześniej bywając na peronie i oglądając ławki. Ustawiłam rekwizyty, statyw z aparatem. Zrobiłam zdjęcie próbne (powyżej środkowe) - wydawało się ok. Słońce było z prawej strony z przodu. Założyłam wężyk i ustawiłam aparat, żeby robił serię zdjęć. Pociąg było już widać. Należało tylko złapać go, gdy przejeżdżał. Udało się! (zdjęcie najwyżej) Na koniec szybka zmiana przysłony, dużo krótszy czas i rozmazany pociąg stojący (powyżej dolne). Widać różnicę, prawda?


Ha, ale to nie koniec. Chciałam czerwony. Poza tym, jeśli po zgraniu do komputera by się okazało, że coś jest nie tak, to bym sobie nie darowała, że nie próbowałam dalej. Teraz jechał w drugą stronę. Zmiana aranżacji.

przysłona f/22 czas 1/8s
przysłona f/22 czas 1/8s
przysłona f/4.0 czas 1/250s

Tu wyszło coś dziwnego, czego nie zauważyliśmy na podglądzie. Sądzimy, że czas był trochę za krótki. Pociąg miesza się z zielenią. Na górnym zdjęciu widać początek pociągu, który jak dla mnie jest zupełnie nierozpoznawalny. Na dodatek (co widać na środkowym w prawym górnym rogu) osłona obiektywu rzuciła cień widoczny na zdjęciu. Światło było od tyłu, ale teoretycznie tak jest skonstruowana, że nie powinno to się zdarzyć. No i muszę odszczekać. Zaczęłam się teraz przyglądać zdjęciom i na środkowym czerwonym też widać ten cień. Pewnie to odbijający się dach peronu lub jego cień. Coś, co trudno przewidzieć. Masakra :D.
Pstryknęliśmy jeszcze zdjęcie z małą przysłoną (żeby rozmyć tło, czyli pociąg) i krótkim czasem. Też wyszło fajne - to to powyżej na dole.

Kolejny w tę samą stronę. Czerwony ;). Zdjęłam osłonę obiektywu. Zupełnie nie wiem dlaczego (opatrzność czuwa nad kretynkami) zwiększyłam maksymalnie wartość przysłony, przez co zmienił się też czas. O dziwo skrócił się. Może światło z jakiegoś powodu było mocniejsze. Przed rozmazaną zielenią drzew uchroniły nas ciemne szyby pociągu - nie było jej przez nie widać. Dwa pierwsze zdjęcia poniżej przedstawiają pociąg w ruchu, trzecie - gdy stoi już na stacji.

przysłona f/29 czas 1/13 s
przysłona f/29 czas 1/13 s
przysłona f/4.0 czas 1/500 s

Na koniec ilustracja przysłowia: co nagle to po diable ;). Kolejny pociąg w drugą stronę wjeżdżał praktycznie minutę po przyjeździe czerwonego. Szybka akcja z przestawianiem kubka, torebki i aparatu. Uff, zdążyliśmy, ale... Nie przestawiłam przesłony w związku z tym nie widać, że pociąg jedzie. Nie zauważyłam również, że kubek ustawił mi się mniej atrakcyjnie. Cóż, inne zdjęcia się za to udały ;).

przysłona f/4.6 czas 1/100 s

Wszystkie zdjęcia robiłam aparatem Canon EOS 5D z obiektywem Canon EF 28-105 mm


Gdy chce się pokazać ruch na zdjęciu, to czas naświetlania jest bardzo ważny. Im dłuższy tym lepszy? Tu tak wyszło, ale może istnieje jakiś graniczny i dłuższy od niego jest już zły? Pewnie tak, ale jaki? Można to zapewne policzyć, ale gdy robię zdjęcia, to sorry, nie ma na to praktycznie czasu. Liczy się doświadczenie.
Drugi wniosek to taki, że lepiej na zdjęciu widać ruch, gdy pociąg jest oświetlony od tyłu niż od przodu. Choć w tym wypadku grał tu też rolę zły czas.
Trzeci: należy polubić tryby manual i preselekcji czasu, czyli odczepić się od ulubionej preselekcji przysłony ;).

Moje obawy co do reakcji ludzi były zupełnie bezpodstawne. Nikt się nie zainteresował ;).

Fotografia kulinarna

poniedziałek, 7 maja 2012

Polubiłam mój statyw.

Mam taką teorię, którą się staram wdrażać w życiu. Najlepiej wychowuje się poprzez przykład, nie gadanie.
Kiedyś namawiałam moje dziecko, by wystartowało w konkursie fotograficznym organizowanym przez gminę. Mówiłam, że warto coś stworzyć i zaryzykować: może ktoś doceni. Ponieważ były różne kategorie wiekowe, czułam się w obowiązku też wziąć w nim udział. To było całkiem miłe. Poszliśmy rodzinnie na długi spacer z aparatami i robiliśmy zdjęcia. Potem każdy wybierał. Na tym etapie odpadły dwie osoby - jakoś im się nie chciało. Wystartowała moja córka i ja. Pech chciał, że nic nie zdobyła. Mimo, że ma wrodzone poczucie kompozycji i robi świetne zdjęcia. Ku mojemu olbrzymiemu zdziwieniu zajęłam trzecie miejsce. Do dziś mam statyw, który dostałam w nagrodę. :D
Długo nie lubiłam z niego korzystać. Rozkładanie, przykręcanie itp. nie należy do pasjonujących zajęć. Tyle, że światło w domu szczególnie jesienią i zimą zazwyczaj mam słabe, a kulinaria nie ruszają się. Zaprzyjaźniłam się z nim. Pozwala mi mimo długich czasów naświetlania robić nieporuszone zdjęcia. To oczywista oczywistość. 
Jest coś jeszcze.


Bardzo lubię to zdjęcie. Podoba mi się i uważam, że poradziłam sobie z kompozycją, z którą zazwyczaj mam problemy. Innym się chyba też całkiem podoba. Udało mi się dzięki statywowi.
Zazwyczaj na szczęście mam pomysł na zdjęcie. Przynoszę różne rzeczy, które chcę użyć, ustawiam i... wychodzi coś takiego sobie. Jak na przykład to:


Też fajne, ale mogłoby być lepsze. Miałam aparat ustawiony na statywie. Mogłam trochę przesuwać przedmioty, a ujęcie zostawało to samo. Wersja poprawiona była taka:



Już ciekawsza, ale ucięty liść laurowy mnie jednak raził. Mogłam łatwo poprawić ;). I odrobinę odsunąć łyżkę.
Zrobiłam oczywiście więcej zdjęć, zanim doszłam do najfajniejszego.
A potem, mając już ustawioną kompozycję, mogłam użyć blendy, bo cienie wydały mi się za wyraźne.
Naprawdę doceniłam fotografowanie z użyciem statywu.