Pierwsze zadanie podane przez Atrię dotyczy manipulowania światłem. Zrobiłam sobie blendy, więc mogę się pobawić ;).
Zasada była taka, że fotografujemy pojedynczą rzecz. U mnie zaszczytu dostąpił czosnek. A raczej to, co z niego zostało :).
To efekt jaki osiągnęłam. Światło padało z lewej tylnej strony. Nie było bardzo ostre. Z prawej z przodu umieściłam dużą, srebrną "blendę" (można ją obejrzeć tutaj).
A to zdjęcie bez "blendy":
Pozbyłam się cieni generowanych przez ściankę koszyka, w którym leżał czosnek, jak i przez sam czosnek. Ogólnie też zdjęcie z blendą wydaje mi się jaśniejsze. Ale na drugim zdjęciu jest fajnie rozświetlony tył czosnku.
Patrzę na te zdjęcia i w sumie nie mogę się zdecydować, które jest ciekawsze. Sama nie wiem. A co Wy o nich myślicie? Które Wam się bardziej podoba?
Takie cienie czasem bardzo mi przeszkadzają. Na przykład irytowały mnie w zdjęciach wegetariańskiej mulligatawny. Cóż, trudno, uczę się i jeszcze sporo pracy przede mną.
A czosnek bez cieni (trochę wykadrowany) wystąpił w maśle czosnkowym. Smaczne było :D.
Atria pisała też, że można wzmacniać cienie. Nie do końca wiem, jak to zrobić (muszę kupić chyba czarny karton - kolejna rzecz do wypróbowania ;) ). Tylko mocno się zastanawiam, jak wyglądałby i czemu miałby służyć taki efekt?
Fotografowałam aparatem Canon EOS 5D z obiektywem EF 50/1.8 i pierścieniem 13mm. Przysłona f/3.5.

Tutaj można przeczytać podsumowanie Atrii i obejrzeć inne prace na ten temat.
Nie będę pisać, co mi się w tych zdjęciach nie podoba (a widzę co nieco - no niewiele). Mauż mi każe pracować nad szklanką do połowy pełną (nie pustą) ;). Ma rację...